Na pierwszym planie małe kino i wielkie marzenia, na drugim – trzy kobiety, a w tle szum morskich fal. Oto co mam przed oczami, gdy myślę o kinie w Jastarni. W tym kadrze brakuje tylko jednego – ciepłego światła neonu. O tym, jak dzięki Wam wkrótce może się to zmienić, rozmawiam z Patrycją Blindow, współwłaścicielką kina.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia?
Nie miałyśmy śmiałości od razu zbierać na duży neon. Zaczęłyśmy więc od zachęty do wspierania stworzenia małego, takiego do wnętrza. Ale nasza zbiórka od razu spotkała się z ogromną przychylnością, nabrała tempa i… w cztery dni zebrałyśmy pełną kwotę 6 000 tys.. Cel został osiągnięty, a zostały nam jeszcze ponad trzy tygodnie zbiórki, więc podbudowane ogromem ciepłych słów i za namową wspierających postanowiłyśmy spróbować zebrać pieniądze na duży neon na front budynku – 14 000 zł. To kwota obejmująca nie tylko neon, lecz także transport, montaż, podłączenia…
Na ile nowy neon ma nawiązywać do tego oryginalnego. To bardziej rekonstrukcja czy inspiracja?
Nowy neon będzie tylko nieco mniejszy od poprzedniego. Tak duży jak kiedyś by się po prostu nie zmieścił, bo mamy nad drzwiami teraz markizę. Ale i tak będzie większy od obecnie wiszącego kasetonu i ma być jak najwierniejszym odwzorowaniem jego poprzednika.
A kiedy stary neon znikł?
Gdy moja rodzina objęła Żeglarza w 1991 r., to neon jeszcze był, choć nie działał. Została sama blacha. Dagusia, moja mama długo szukała magika, który by go naprawił. Ale nie znalazła, bo to był czas, w którym zachłysnęliśmy się nowoczesnością i do neonów nikt nie przywiązywał większej wagi. Ostatecznie neon Żeglarza znikł, pewnie na złomowisku, gdzieś na przełomie wieku, kiedy to kino przechodziło remont holu i elewacji.
Dlaczego dziś neon to dla Was ważny element budowania tożsamości kina?
Może gdybyśmy były nowym kinem, to by nam nie zależało na tworzeniu nowego neonu. Ale neony są symbolem pewnej epoki, a my przeprosiłyśmy się z naszymi kompleksami. Kino jest stare i tyle. A neon doskonale wpisuje się w ten retro klimat.
Klimat to przede wszystkim ludzie. Jak myślę o Żeglarzu, to widzę trzy silne kobiety. Neon to pewnie dla was taka wisienka na torcie. Z czym na co dzień musicie się mierzyć prowadząc kino?
Śmiejemy się, że neon to wisienka na całym torcie potrzeb! – jak na przedwojenny budynek przystało. Żeglarz to kino sezonowe, a lato w założeniu nie jest najlepszym momentem na prowadzenie takiej działalności. Ludzie nie mają ochoty zamykać się w ciepłe wieczory w czterech ścianach, zwłaszcza gdy tuż obok są dwie plaże i port. Do tego dochodzi konkurencja, z którą przegrywamy wyposażeniem. Ale za to mamy klimat i do tego możemy puszczać filmy z taśmy 35mm, której już nikt nie produkuje [śmiech]. To nie biznes. Myślę, że prowadzenie tego miejsca jest wręcz gdzieś na granicy szaleństwa.
Szeroki odzew na Waszą zrzutkę pokazuje jednak, że w szaleństwie jest metoda. Jeśli się uda, to kiedy chcecie go odpalić.
Jak najszybciej! Chciałabym, by był to 7. lipca. Ładna data. I już to widzę. Odliczamy, gra didżej, świecą zimne ognie.
Do zebrania zostało jeszcze niewiele ponad 3000 zł. Przy takim zainteresowaniu z pewnością się uda.
Wierzymy w to. I mocno przeżywamy nie tylko zaangażowanie ludzi poprzez przekazywanie pieniędzy. Wiele osób dzieli się z nami w komentarzach wspomnieniami o kinie, podkreśla, że to dla nich ważne, wręcz legendarne miejsce. Co poniektórzy piszą nawet, że jak z neonem się uda, to oni są gotowi wesprzeć nas w zbiórce na podłogę czy fotele. Uwierzycie?
Aby wesprzeć zbiórkę kliknij tu. Aby poczytać o kinie – tu.
Rozmawiała: Anna Brzezińska-Czerska